Imrahil Imrahil
1071
BLOG

Atak na Syrię.... i co dalej?

Imrahil Imrahil Polityka Obserwuj notkę 19

Wiele wskazuje na to, że dojdzie do zachodniej interwencji w Syrii. Niezależnie od paraliżu, jaki – jak zwykle w takich okolicznościach – ogarnął Radę Bezpieczeństwa ONZ (i co jasno świadczy o zupełnej niepotrzebności tej instytucji), na naszych oczach formuje się koalicja składająca się z Amerykanów, Brytyjczyków i Turków. Co ciekawe, milczą w sprawie interwencji i Paryż i Rzym, co może świadczyć o tym, że oba te państwa ograniczają swoje zainteresowanie jedynie do zachodniej części basenu Morza Śródziemnego.

Interwencja ma zostać dokonana w imię humanitaryzmu, aby uniemożliwić dalsze ataki Bronia chemiczną na ludność cywilną. Czy do takich ataków doszło, i kto ich dokonał, do końca nie wiadomo i choć m.zd. zarzuty wobec rządu Assada brzmią wiarygodnie, to dowodów uzasadniających akcję wojskową brak. Rzeczywistych przyczyn uaktywnienia się antyassadowej koalicji należy szukać gdzie indziej, a są one niejasne.

Trzeba bowiem pamiętać, że niezależnie od pretekstów, intencji i planów, atak na siły wierne Assadowi – podobnie jak atak na Jugosławię w 1999 r. – będzie udzieleniem poparcia jednej ze stron konfliktu zbrojnego. Wyraźnie widać to chociażby w tym, że rebelianci syryjscy bardzo ochoczo przekazali listę celów do zaatakowania. Oczywiście, należy domyślać się, że lista tych celów wynika bardziej z ich potrzeb wojennych, niż z przyczyn humanitarnych. Popieranie przez kraj trzeci jednej ze stron wojny domowej ma istotne konsekwencje. Po pierwsze upoważnia inne kraje do podobnej interwencji, tyle że na rzecz drugiej strony. Po drugie zaś, rodzi ryzyko, iż popierana strona, owszem skwapliwie przyjmie pomoc, jednak nie będzie się poczuwała do odpowiedniej za to wdzięczności (najlepszym przykładem niech będzie polityka frankistowskiej Hiszpanii wobec Niemiec i Włoch podczas II Wojny Światowej).

Najłatwiej jest zrozumieć postawę Turcji, która od początku konfliktu popierała syryjską opozycję, a jej niechęć do władzy obu Assadów datuje się już wcześniej. Mieści się to dobrze w odradzającej się tureckiej mocarstwowości i dążeniu do rozciągnięcia tureckiej strefy wpływów na cały dawny rejon dawnej Turcji sułtańskiej, i tym samym odbudowy Imperium Ottomańskiego. Powstańcy syryjscy, gdy dojdą do władzy, nie będą raczej dla Turcji jakimkolwiek zagrożeniem, będą zaś mieli dług wdzięczności (i pewnie nie tylko wdzięczności) do spłacenia.

Trudniej jest pojąć, dlaczego na interwencje decydują się Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Oczywiście pozbycie się prosowieckiego, a obecnie prorosyjskiego rządu w Damaszku jest obu zachodnim mocarstwom na rękę, które z radością przyjmą likwidację rosyjskiej bazy marynarki wojennej w Tartusie. Z drugiej strony, oba te państwa powinny zdawać sobie sprawę z alternatywy. Historia demokratyzacji Egiptu pokazuje, że zamiana dyktatury na jedynie słuszny ustrój nie koniecznie musi prowadzić do pochwalanych przez Zachód rezultatów. Niewątpliwie zaś prezydent Mursi był niepoprawnym liberałem w porównaniu z niektórymi członkami syryjskiej opozycyjnej koalicji. Siły, jakie chcą wesprzeć Amerykanie i Brytyjczycy (niezależnie od tego, że oficjalnie ogłoszą, że nikogo nie wspierają), nie będą z pewnością siłami prozachodnimi i nie będą prezentować tolerowanej przez tzw. Zachód aksjologii. Wraz ze swoim trwaniem, wojna domowa w Syrii, co raz bardziej staje się wojna religijną, w której świeckiemu, socjalistycznemu Assadowi przeciwstawia się islamska, religijna opozycja. Nawet jeśli rząd syryjski przesadza, utożsamiając opozycję z Al-Kaidą, to wparcie tej ostatniej dla powstańców jest bardzo prawdopodobne.

Innymi słowy, jeśli upadnie rząd Assada, w Syrii powstanie państwo islamskie, zdystansowane wobec Zachodu i nie mniej wrogie Izraelowi, co Syria dotychczasowa. Co więcej, istnieje ryzyko, że państwo to będzie infiltrowane przez organizacje terrorystyczne, wrogie wobec zachodniej obecności w rejonie Bliskiego Wschodu. Chyba że – co równie prawdopodobne – opozycyjna koalicja okaże się równie nietrwała, co w Egipcie, i wojna domowa z Assadem przekształci się w wojnę domową miedzy dotychczasowymi sojusznikami.

Żaden z powyższych scenariuszy nie jest ani dla Stanów Zjednoczonych ani dla Wielkiej Brytanii szczególnie korzystny. Nie pozwoli on osiągnąć geopolitycznych celów, jakim jest uzyskanie wpływów w tym państwie Bliskiego Wschodu. Raczej jednego wroga – dość przewidywalnego i słabego, zastąpić innym – niewątpliwie bardziej groźnym.

Oczywiście jest jeszcze jedno rozwiązanie: pełna interwencja lądowa, pokonanie i rozbrojenie obu walczących stron i wprowadzenie administracji zachodniej (na wzór francuskiego protektoratu), a może nawet podział Syrii na mniejsze państwa. To gwarantowałoby realizację interesów interwenientów, tyle że na to – z przyczyn populistycznych – nikt nie pójdzie.

O ile więc nie dojdzie do wstrzymania akcji w ostatniej chwili, będziemy mieli do czynienia z wariantem libijskim, czyli faktycznym wsparciem jednej ze stron konfliktu, która po zwycięstwie w wojnie domowej nie będzie spełniać oczekiwań swych zachodnich patronów i albo stanie się państwem wrogim Zachodowi albo też pogrąży się w kolejnej wojnie domowej. Z pewnością ani stabilizacji w regionie, ani bezpieczeństwu Zachodu czy Izraela, ani nawet powstrzymaniu ludobójstwa nie będzie to służyć.

Łatwo jest wygrać wojnę, trudno poradzić sobie z konsekwencjami tej wygranej. Wydaje się, że po raz kolejny i Stany Zjednoczone i Wielka Brytania angażują się w dość łatwą do wygrania wojnę, bez jakiegokolwiek planu, co robić później.

Imrahil
O mnie Imrahil

"Miejsce byłego, bogatego w doświadczenie intelektu twórcy zastępuje dzika wola burzyciela. Na pierwszy plan są wysuwane żądania niższych instynktów, co nadaje spekulacyjny charakter myśli we wszystkich jej przejawach, a więc w polityce, ekonomii, nauce i sztuce. Ludzkość daleko odbiega od duchowych zagadnień i dążeń. (...) Lecz wówczas (...) pojawił się Ten, o którym mówił apostoł Jan w Apokalipsie (...). Ten Przeklęty jest już pośród ludzkiej rzeszy i cofa fale kultury i duchowego postępu od Boga ku sobie (...). Państwo to powinno być silne moralnie i fizycznie. Musiałoby zagrodzić od wpływów rewolucji wysokim murem surowych i mądrych praw oraz bronić swoich duchowych podwalin: kultu, wiary, filozofii i polityki." baron Roman Ungern von Sternberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka