Imrahil Imrahil
246
BLOG

Ci, którzy stracili wiarę w Platformę

Imrahil Imrahil Polityka Obserwuj notkę 5

Gdy konsul Gajusz Terencjusz Warron powrócił do Rzymu po przegranej bitwie pod Kannami, zamiast spodziewanego rozliczenia za porażkę, został uhonorowany za to, że „nie zwątpił w Republikę”.

Utrata wiary we własne państwo lub system polityczny jest często główną przyczyną ich upadku, ważniejszą nawet niż przyczyny militarne czy polityczne. Austro-Węgry a wcześniej Austria przez przynajmniej 300 lat skutecznie tworzyły sprawne wielonarodowe państwo. I państwo to upadło w ciągu kilku jesiennych tygodni, nie dlatego, że zostało rozbite przez obcych najeźdźców (wróg był dopiero na granicach), ale dlatego, że Czesi, Polacy, Słowianie Południowi a nawet Węgrzy nagle stracili wiarę w polityczny projekt Habsburgów. Podobnie można wytłumaczyć sobie błyskawiczny upadek monarchii francuskiej w latach 1789-1792 czy wcześniejszą „Chwalebną Rewolucję” w Anglii a także wiele innych zdarzeń w historii, gdzie to nie przyczyny obiektywne (często zresztą marginalne) lecz brak wiary w istniejący system prowadził do jego upadku. Takie przypadki zna zresztą także i historia wojskowości: kapitulacja Warszawy we wrześniu 1831 r. miała być tylko zagrywką taktyczną (na wzór manewru ks. Poniatowskiego w 1809 r.) tymczasem doprowadziła do całkowitego rozpadu wciąż jeszcze silnej armii polskiej. Właściwie to jedna dotkliwa porażka przekreśliła miesiące sukcesów.

Coś takiego – jak się wydaje – widzimy obecnie. Jesteśmy świadkami upadku systemu politycznego stworzonego przez Donalda Tuska. Polska PO rozpada się na naszych oczach. Należy zachować wszelkie proporcje, rządy PO to nie było osobne, szczególne państwo, lecz jednak – w krótkich dziejach III RP – była to epoka. Nie chodzi mi tutaj o stereotypowy i nieprawdziwy pogląd, iż za Platforma stopi aparat państwowy (znam wielu urzędników, często wysokiego szczebla, którzy wcale na PO nie głosują). Chodzi mi o pewien etap historyczny, w którym Polska była rządzona przez jedną partię i jednego premiera (z czego przez 5 lat zupełnie samodzielnie). Nie jest tu miejsce aby ją rozliczać i nie chcę teraz tego robić. Polska PO nie była może spójnym pomysłem i programem politycznym (jak np. Polska sanacyjna), ale istniała. I teraz się rozpada.

Przegrana Bronisława Komorowskiego, choć jak każda porażka przykra, nie może być sama w sobie uzasadnieniem dla tego, co dzisiaj oglądamy. Urzędujący prezydent przegrał, ale minimalnie. Zdobył 48,5% głosów, co pokazuje, że rządząca parta nadal ma zaplecze. Przez ostatnie 10 lat (od wyborów 2005 r.) mówiono, że Polska jest podzielona na pół i nic się w tej kwestii nie zmieniło – wahadło tylko minimalnie odchyliło się ku rywalowi. Bronisław Komorowski osiągnął lepszy rezultat, niż Lech Wałęsa w 1995 r. Te wybory – same w sobie – nie były klęską.

Ale problem polega na tym, że po tych wyborach, zarówno wyborcy jak i członkowie PO stracili wiarę w swoją partię. Oto PiS, który miał być partią niewybieralną wygrał, a Platforma, która miała rządzić po wsze czasy przegrała. Nie chodzi o to, że porażka była niewielka i że specyfika wyborów prezydenckich nie pozwala na proste przekładanie ich wyników na elekcję parlamentarną. Jeśli dzisiaj obserwujemy Platformę na równi pochyłej: ze spadającymi sondażami, z topniejącym poparciem dla rządu, to nie dlatego, że stało się coś istotnie ważnego w rzeczywistości zewnętrznej. Ale dlatego, że nikt już nie wierzy w Platformę. Ponieważ wszyscy już wiedzą, ze PO przegra kolejne wybory, będzie tak w istocie. I będzie to porażka o wiele bardziej dotkliwa, niż ta z maja tego roku.

Platforma została więc ukarana za zbytnią pewność siebie, butę i – podsycaną przez prorządowe media – ułudę własnej bezalternatywności. To nie przegrana Komorowskiego zadecydowała o obecnym jej kryzysie, lecz szok nią spowodowany. A to już jest coś innego.

 

Imrahil
O mnie Imrahil

"Miejsce byłego, bogatego w doświadczenie intelektu twórcy zastępuje dzika wola burzyciela. Na pierwszy plan są wysuwane żądania niższych instynktów, co nadaje spekulacyjny charakter myśli we wszystkich jej przejawach, a więc w polityce, ekonomii, nauce i sztuce. Ludzkość daleko odbiega od duchowych zagadnień i dążeń. (...) Lecz wówczas (...) pojawił się Ten, o którym mówił apostoł Jan w Apokalipsie (...). Ten Przeklęty jest już pośród ludzkiej rzeszy i cofa fale kultury i duchowego postępu od Boga ku sobie (...). Państwo to powinno być silne moralnie i fizycznie. Musiałoby zagrodzić od wpływów rewolucji wysokim murem surowych i mądrych praw oraz bronić swoich duchowych podwalin: kultu, wiary, filozofii i polityki." baron Roman Ungern von Sternberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka